Sycylia kojarzy mi się z upałami, wysuszoną roślinnością i
oczywiście z mafią. Właśnie
z tej wyspy uciekł młody Vito Corleone, aby później w Nowym Jorku zbudować swoje rodzinne imperium. Czy sycylijską duszę ma debiutancka płyta Aviego i Louisa Villaina? Tytuł wyraźnie na to wskazuje, jednak różnie z tą inspiracją na tym krążku bywa, konieczna jest dokładna analiza składników dzieła. Dla mnie nie jest to problem, ale o tym za chwilę.
z tej wyspy uciekł młody Vito Corleone, aby później w Nowym Jorku zbudować swoje rodzinne imperium. Czy sycylijską duszę ma debiutancka płyta Aviego i Louisa Villaina? Tytuł wyraźnie na to wskazuje, jednak różnie z tą inspiracją na tym krążku bywa, konieczna jest dokładna analiza składników dzieła. Dla mnie nie jest to problem, ale o tym za chwilę.
Avi & Louis
Villain to duet rapowo-producencki (Louis zajmuje się bitami, ale także często
łapie za mikrofon), który zabłysnął wydanym w 2016 roku singlem "Cesarz". Ich
dalsze dokonania skłoniły czołowy polski label, SB Maffiję, do podpisania z
nimi kontraktu. Pod szyldem wytwórni duet wypuścił do sieci parę singli wraz z
teledyskami, m.in. przebojowe "Giorno" z gościnną zwrotką Białasa. Przełom
nastąpił krótko przed planowanym wydaniem płyty, gdy Bedoes rozpoczął falę
beefów, w którą wplątał się także Avi. Odpowiedział na internetową zaczepkę, a
przy okazji stanął w obronie młodszego kolegi z ekipy i zdissował TPS-a w
tracku "Tupac Shakur". Parę dni później diss został usunięty, rzekomo ze
względu na sprawy osobiste (w tym czasie TPS-owi urodził się syn, a Avi
nieświadomie i niefortunnie obrażał właśnie tę sferę życia swojego
przeciwnika). Niestety, to nie spodobało się szefom SB, którzy zerwali kontrakt
z duetem. W tej sytuacji raperzy pozostali sami z wydaniem debiutanckiego
longplaya, musieli to zrobić własnym nakładem. Udało im się, ‘’Zbiór pieśni
sycylijskich” po wielu przejściach ląduje w odtwarzaczach 20 kwietnia 2018
roku.
Pod względem
muzycznym "Zbiór…" jest mieszanką klasyki i nowoczesności. Na instrumentalne
podkłady i chórki nakładane są trapowe bębny i "cykacze", które tworzą
niepowtarzalny klimat. Już pierwszy utwór "Feniks" jest tego doskonałym
przykładem. Podniosły chór, mocne basy i elektroniczne hi-haty budują
przestrzeń tego kawałka, a podśpiewywany refren i szczera nawijka Aviego są dopełnieniem tego małego
arcydzieła. Dalej Louis nie zniża poziomu, serwując nam zarówno nastawione na
koncerty bengiery ("Chateu", "Dante”, "Milion", "Sherwood"), jak i
tajemnicze, mroczne podkłady, które dają chwilę wytchnienia, a przy tym są
nieco refleksyjne ("Moya", "Nostradamus", "Ora et Labora", "Nessum
Dorma", "Monte Christ"). Ogólnie na płycie panuje głównie muzyczny chłód,
promyki słońca niosą jedynie dwa kawałki, a mianowicie "Giorno" (z usuniętą
zwrotką Białasa) i solowy popis Louisa – "Plany". Ciekawym, nieco staroszkolnym
przerywnikiem jest dla mnie bit z utworu "Inny niż oni", który potrafi utkwić
w pamięci dzięki zastosowaniu klasycznego i prostego sampla. Ze strony
producenckiej płyta robi na mnie duże wrażenie, brawo Louis Villain!
A teraz aspekt
liryczny. Słuchając płyty, w głowie miałem jedno słowo – szczerość. Ta cecha
sprawia, że można utożsamić się z głównymi bohaterami, jesteśmy w stanie
uwierzyć w ich trudne historie i doświadczenia. Rap Aviego może nie jest
przesadnie widowiskowy, ale mimo to jest on przykładem tego, że w prostocie tkwi
ogromna siła. Swoimi tekstami potrafi on wzruszyć, pobudzić do działania, a
nawet wzbudzić respekt dzięki przewrotnym przechwałkom. Po prostu podoba mi się
rap dojrzałych ludzi, którzy mają do przekazania coś więcej niż relacje z
imprez i narkotykowych eksperymentów. Techniczne braki może zatuszować
inteligencja, życiowe doświadczenie i charyzma. Według mnie są to atuty Aviego,
jego nawijka jest bardzo naturalna, przez co czujemy z nim autentyczną więź.
Nie próbuje on z siebie robić wyroczni, Boga rapu ani głosu tłumu. Jest on
tylko zwykłym człowiekiem, który poprzez muzykę chce podzielić się z innymi
swoimi przeżyciami, nie zawsze pozytywnymi. Louis Villain nie pozostaje w
cieniu głównego MC i także rzuca ciekawymi, technicznymi linijkami, a nawet
bierze na swoje barki całe utwory. Jego flow daje radę, jednak czuć, że główny
producent w sferze czysto rapowej jest raczej sprawnym rzemieślnikiem i wciąż
dużo pracy przed nim. Teksty to moim zdaniem najmocniejsza strona tego krążka.
Zapadają w pamięć, a jednocześnie nie są puste i infantylne. Chłopaki mają mocne pióro,
z pewnością. Słychać tutaj autentyczną pasję i zajawkę. Na płycie gościnnie udziela się dwóch raperów - Reto i Przemo BDM. Ich zwrotki są dobrym urozmaiceniem, a na szczególną uwagę zasługuje według mnie występ Reto, który pokazuje całe spektrum swoich umiejętności, jego linijki są niesamowicie efektowne i emocjonalne.
Więc gdzie ta
Sycylia? Zamiast upału mamy chłód. Mafijnych porachunków też nie doświadczymy,
bo na pewno nie jest to gangsta rap. Moim zdaniem tytuł płyty można
interpretować całkiem inaczej, mniej dosłownie. Włoska wyspa może symbolizować
nieprzyjazne środowisko, które otaczało przez większość życia raperów. Z
każdego "bagna" można jednak uciec, gospodarze są tego jasnym dowodem. Swoje
wady, przeżycia i słabości zamieniają oni w twórczą moc i właśnie tym, podobnie
jak Vito Corleone, budują swoje własne, muzyczne imperium, którym bez wątpienia
jest "Zbiór pieśni sycylijskich". Bardzo szybko dzieło duetu stało się jedną
z moich ulubionych rapowych płyt, ponieważ jest według mnie inspirująca i mądra,
a przy tym muzycznie przystępna i melodyjna. Chłopakom gorąco kibicuję, a Wam
polecam ich twórczość, jeśli w rapie szukacie autentyczności i warsztatowej
wyrazistości. Zdecydowanie czekam na więcej!
P.S. Do wersji preorderowej albumu został dodany dodatkowy
krążek, który zawiera wcześniej wydane single oraz utwory dotąd
nieopublikowane. Także go polecam, ponieważ przepełniony jest emocjami, a
jednocześnie ukazuje muzyczną i życiową ‘’genezę’’ Aviego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz